Podróżujemy po Azji z dziećmi

Około 640 kilometrów na południe od reszty Japonii leży wyspa Okinawa. Jest to największa wyspa archipelagu Ryukyu (Nansei), rozciągającego się od wyspy Kiusiu do Tajwanu. Panujący tutaj tropikalny klimat sprawia, że jest to idealne miejsce na wakacje. Wcześniej słyszeliśmy, że to takie japońskie Hawaje. I rzeczywiście - już na lotnisku poczuliśmy, że będzie tutaj zupełnie inaczej, niż w reszcie Japonii. W hali przylotów powitały nas rosnące w donicach palmy i wielkie akwarium z kolorowymi rybami oraz koralowcami, a w autobusie - kierowca w kwiecistej hawajskiej koszuli. Na dodatek bardzo dobrze mówił po angielsku. Zresztą, potem okazało się, że na Okinawie większość ludzi mówi w tym języku - pewnie trochę ze względu na turystów, ale głównie przez to, że wyspa należała od 1945 do 1972 roku do Stanów Zjednoczonych. Na pamiątkę została na Okinawie amerykańska baza wojskowa, amerykańskie restauracje i właśnie znajomość angielskiego, co nas akurat bardzo cieszy :)

Wspomniany autobus z lotniska zawiózł nas prosto do miasta Naha - stolicy wyspy. Miasto, jak się później okazało, jest bardzo nieciekawe. Najlepszym miejscem jest nasz hotel, a zwłaszcza basen i jacuzzi, które znajdują się na dachu. Czas spędzamy więc pływając w zimnej basenowej wodzie, grzejąc się w ciepłym jacuzzi i oglądając widok na wieżowce z wysokości dziesiątego piętra. Te atrakcje mamy niemal na wyłączność, bo tylko czasami ktoś przychodzi sobie zrobić selfie z basenem. Do pływania raczej tylko my jesteśmy chętni.

Zaletą naszego hotelu jest też to, że leży blisko portu, z którego można płynąć na ciekawe wycieczki, np. do Parku Narodowego Wysp Kerama, który postanowiliśmy odwiedzić i wybraliśmy się na główną z wysp - Zamami. Popłynęliśmy tam szybkim promem, którego nie polecam osobom o słabym żołądku ;)

Wyspa Zamami oferuje bardzo dużo atrakcji, z których my wybraliśmy plażowanie. Liczyliśmy na to, że nawet bez sprzętu do nurkowania uda nam się zobaczyć rafę koralową, kolorowe rybki albo żółwie. Niestety, nic z tego nie wyszło. Za to popływaliśmy w krystalicznie czystej, ciepłej wodzie, pobawiliśmy się w piasku i podziwialiśmy dziwne kształty szkieletów koralowców, wyrzucone przez morze na brzeg.

Na wyspie można też znaleźć pamiątkę mieszkających tutaj niegdyś zakochanych psów. Ich historię znają wszyscy Japończycy, a w latach osiemdziesiątych powstał na jej podstawie film "Marilyn ni aitai". Główni bohaterowie to psy o imionach Marylin i Shiro. Rodzina Shiro przeprowadziła się z Zamami na pobliską wyspę Aka, ale pies tak bardzo tęsknił za swoją ukochaną, że przepływał na Zamami, żeby być z nią. Do przepłynięcia miał prawie 5 km, więc po drodze zatrzymywał się na małych wysepkach, żeby odpocząć. Zakochani doczekali się podobno trzech miotów szczeniaków i stali się lokalną atrakcją turystyczną. Oprócz pomnika Marylin na Zamami, jest też oczywiście pomnik Shiro na wyspie Aka.

Pomnik sympatycznego czworonoga był dla nas miłą odmianą po wszechobecnych na Okinawie figurach Shisa - mitycznego pso-lwa, który wprawdzie jest pozytywną postacią i ma za zadanie chronić mieszkańców przed złem, ale nie wygląda zbyt ładnie. Lucynka nie mogła się nadziwić, dlaczego spotykamy takiego brzydala na każdym kroku.

Lokalna kuchnia okinawska również różni się od tej typowo japońskiej. Z tego, co zdążyliśmy zauważyć podczas naszego tygodniowego pobytu na wyspie, najpopularniejszym daniem jest goya chumpuru - smażone warzywa (głównym składnikiem jest bitter melon, czyli przepękla ogórkowata, czyli po prostu rodzaj dyni ;)), tofu i żołądek wieprzowy, podawane z ryżem i zupą miso. My znaleźliśmy oczywiście wersję bez żołądka :)

Drugim charakterystycznym elementem kuchni okinawskiej są słodycze z tutejszym słodkim ziemniakiem, czyli beni-imo. Podczas naszego pobytu na wyspie próbowaliśmy fioletowych ziemniaczanych lodów oraz łódeczek z kruchego ciasta z ziemniaczanym kremem, a do wyboru mieliśmy jeszcze mnóstwo innych fioletowych przysmaków - nawet specjalnie produkowane KitKaty :)

Największa kawiarnia i sklep, w którym kupić można słodycze z beni-imo, znajduje się w wiosce Yomitan na zachodnim wybrzeżu Okinawy. Jest tu też duży plac zabaw i całkiem ładna plaża, popularna wśród nowożeńców.

Pisząc o Okinawie, nie można zapomnieć też o tzw. Amerykańskiej Wiosce Mihama, zamieszkałej przez żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych. Znajduje się tutaj dużo zachodnich sklepów i restauracji. Atrakcją jest też widoczny z daleka ogromny diabelski młyn, na który jednak się nie wybieramy. Wystarczy nam zabawa na plaży i spacer brzegiem morza.

Relaksujący tydzień na Okinawie to ostatni etap naszej japońskiej przygody. Mamy jednak nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś wrócić do tego kraju :)

Dodaj komentarz