Podróżujemy po Azji z dziećmi

Chiński Nowy Rok przywitaliśmy w George Town - drugim z największych miast w Malezji, leżącym na wyspie Penang. "Przywitaliśmy" to może za dużo powiedziane, bo nie uczestniczyliśmy w żadnych obchodach, a pierwszy dzień Roku Świni spędziliśmy chodząc po mieście, które wyglądało na wymarłe. Prawie wszystkie lokale były pozamykane, na ulicach nie było prawie nikogo. Tylko przy chińskich świątyniach można było spotkać więcej ludzi. Przed świątyniami paliły się wielkie różowe kadzidła, a w świątyniach tysiące świeczek. Wyglądało to naprawdę pięknie, ale było strasznie gorąco!

Nawet bez świeczek i kadzideł, podczas naszego pobytu w George Town, w dzień panowała temperatura ok. 33 stopni. Na szczęście codzienna dawka wody kokosowej pomagała nam przetrwać upały. Wybraliśmy się też poza miasto do Penang Municipal Park (zwanego również Youth Park) na wodny plac zabaw, gdzie w towarzystwie małp skaczących po palmach, mogliśmy się trochę ochłodzić.

George Town nazywane jest stolicą malajskiego street artu. I rzeczywiście, spacerując po wpisanym na Listę UNESCO Starym Mieście, można zauważyć wiele murali. Najbardziej znane i popularne są prace litewskiego artysty Ernesta Zacharevica (tak, to ten sam, o którym wspominałam tutaj).

Jeśli lubicie sztukę uliczną, to musicie odwiedzić Hin Bus Depot, czyli starą zajezdnię autobusową. My spędziliśmy tam dużo czasu i każdy z nas znalazł tam coś dla siebie. Mnie podobały się murale, Adamowi klimatyzowana kawiarnia, a dziewczynkom plac zabaw.

A jeśli jesteśmy już przy placach zabaw, to polecam jeszcze jeden - nad morzem, obok fortu Cornwallis. Sam fort też warto odwiedzić, żeby dowiedzieć się trochę o ciekawej historii miasta - to tutaj powstała pod koniec XVIII wieku pierwsza brytyjska osada w Azji Południowo-Wschodniej. Obecnie można w mieście zobaczyć trochę pamiątek po brytyjskim panowaniu - np. cmentarz i katedrę.

Warto się też wybrać na wybrzeże, żeby zobaczyć Chew Jetty, gdzie znajdują się tradycyjne drewniane domy wybudowane na palach nad wodą. Szkoda, że sklepy z pamiątkami, których pełno w tej okolicy, psują trochę klimat tego miejsca.

W George Town atrakcji dla turystów nie brakuje. Razem z Lucynką skusiłyśmy się na malowanie dłoni henną.

Na wyspie są również plaże, ale my nie wybraliśmy się na żadną z nich - planowaliśmy pobyt na Langkawi, o czym napiszemy następnym razem.

Dodaj komentarz